Lubię święta, mimo wszystko. Wigilię, która zaczyna się normalnie, a kończy za to rwaniem strun i demonstrowaniem braku talentu do śpiewania, wraz z ojcem, kiedy zamiast kolęd wolimy śpiewać Doors'ów, tudzież Aerosmith. Moją młodą, którą kilka razy w roku da się lubić, kiedy to na przykład niby przez przypadek urywa aniołkom główki. Nie, nie czuję tej atmosfery, zupełnie. Czuję się jakby był to po prostu weekend, tyle, że z wielką kolacją i masą paczek pod choinką.Święta są przereklamowane, co racja to racja. Tu nie chodzi przecież o to ile pieniędzy wydano na prezenty, nie sądzę, że kto dostał więcej, wszystkim wkoło o tym powiedział, jest lepszy. To wręcz przykre, jak wszyscy sprowadzają grudzień do wydatków i demonstrowania tego na jak duże mogą sobie pozwolić. Jednak, jest pozytywnie, nawet bardzo. Coś sprawia, że nie potrafię przestać szczerzyć się do laptopa. W dni takie jak te, dochodzę do wniosku, że moja rodzina wcale nie jest tak nawiedzona jak mi się wydaje na co dzień. Nie oszukujmy się, lubię takie dni. A tymczasem, mam dvd z koncertów do oglądania na cały dzień, a Angus kusi, kusi, bardziej niż pisanie ambitnego posta na bloga.
always in troubleforever detainedac/dc - good luck & good riddance to bad luck
sTo raczej nie tak, że nie potrafię. To bardziej to, że boję się, iż na końcu okaże się, że nie umiem.Odliczam dni do świąt. Chociaż z drugiej strony, każdy dzień bliżej końca gimnazjum to dzień bliżej tego, czego boję się najbardziej, od paru lat. I nie chodzi tu o wybór liceum, czy nową szkołę. Chodzi o znacznie więcej.
we're just two lost souls swimmin'in the fishbowl, year after yearrunnin' over the same old groundwhat have we found? same old fearspink floyd - wish you were hereklasyk!
Lubię to zdjęcie. Zdaje mi się, że będę musiała zadowolić się tą gitarą jeszcze przez dłuuuugi czas, bo o Les Paulu nadal mogę sobie jedynie pomarzyć.
Coś jest nie tak. A właściwiej, nic chyba nie układa się tak jak powinno.Nie mam nic do powiedzenia, nie potrafię nawet opisać tego, co się ze mną przez ostatnie kilka dni dzieje. Muszę coś ze sobą zrobić, w końcu. Problemem jest, że okazuje się iż w ostateczności, nie mam nikogo kto powie głupie wszystko będzie dobrze czy chociaż postara się mnie zrozumieć. Przykre.
here's to youhere's to meon to usnobody knowsnobody seesnobody but mekings of leon - cold desert
Chwilowo mam dostęp jedynie do zdjęć z Hiszpanii, które już dawno temu mi się przejadły. Jednak moje lenistwo nie pozwala mi na zgranie najnowszych z aparatu czy też zabranie się za te, które zapisane są na drugim komputerze. Przykre.Stęskniłam się już za uczuciem, kiedy rano wstaję, nie wtedy kiedy słyszę budzik przypominający mi o tym, że muszę się spieszyć, a wtedy kiedy rzeczywiście się wyspałam i zwleczenie się z łóżka nie sprawia mi większego problemu. Za to problemem obecnie jest drut na zębach, który od przedwczoraj nie pozwala na normalne funkcjonowanie. ;<Po raz kolejny okazało się, że nie potrafię zabrać się za to, co wiem, że muszę zrobić, nawet jeśli cały czas sobie to powtarzam. Stanowczo łatwiej jest mówić niż robić, całkowita racja. Czas skończyć z moimi małymi tragediami, bo ostatnimi czasy znów marudzę, więcej niż powinnam. Biorę się do roboty! Trzeba pozmieniać to i owo, zrobić w końcu krok do przodu, bo ostatnio stoję cały czas w jednym miejscu. Życzę sobie powodzenia.
Blinded by a bright beamShattered by the windscreenStunned by the whiplashI'm a victim of a bad crashAC/DC - spellboundMoi mistrzowie. A zwłaszcza gitarowy. *__*Angus, oczywiście.
Po raz kolejny przewróciłam oczami na wspomnienie o sobie na kilka lat wstecz, kiedy to dzisiaj znalazłam pamiętnik z, hm, chyba szóstej klasy, z czasów, w których uważałam się za nieszczęśliwie zakochane dziecko i wyznawałam zasadę, że życie jest beznadziejne. Niesamowicie wiele rzeczy zmieniło się przez te parę lat. Nawet nie, przez ostatnie pół roku wszystko zwróciło się w innym kierunku. No dobra, prawie wszystko. Nadal nie potrafię ogarnąć samej siebie, wszystkiego, co dzieje się wokół mnie, ani tego, czego chcę. Mój zeszyt od literatury znów przepadł bez śladu. Dokładnie tak jak książka od wosu, ale to nawet mi nie przeszkadza, bo tak naprawdę to nie korzystałam z niej od początku roku. Moje szanse na skończenie semestru z pozytywną oceną z chemii są coraz mniejsze, przy czym Majewska ciągle chce wysłać mnie na konkurs. o.ONie cierpię tego, że na godzinę przed otwarciem edytora miałam w myślach niemal przygotowane to, co napiszę, a teraz tkwię w jednym punkcie, z pustką w głowie. Tymczasem, w głośnikach Pearl Jam, jutro poniedziałek, a ja muszę w końcu przestać gapić się w swoje notatki zacząć je czytać, o!
did i say that i need you?did i say that i want you?oh, if i didn't i'm a fool you seeno one knows this more than mepearl jam - just breathe ;3
Założenie blogspota to kolejny wynik mojego problemu polegającego na tym, że nie wiem, co ze sobą zrobić, czyli, najnormalniej się nudzę. Choć gdybym rzeczywiście robiła to, co powinnam, nie nudziłabym się, a siedziałabym własnie z nosem w zeszycie od fizyki, której i tak w żadnym stopniu nie pojmuję. Być może to po prostu chęć zrobienia czegoś nowego. Photoblogowanie stało się mało oryginalne, gdy wszyscy to robią, choć i tak nigdy nie miałam tam za wiele do powiedzenia, czy ukazania, bo nie obdarzona zostałam wielkim talentem fotograficznym. A co mi tak właściwie z twittera?A co z tego wyniknie? Zobaczymy. Wątpię jednak, że w jakikolwiek sposób przekaże Wam coś przydatnego, czy chociażby ciekawego, ale dajcie mi się chociaż pobawić w dodawanie postów. Póki co, zrezygnować muszę ze słuchania po raz setny bodajże, tej samej piosenki i przynajmniej zacząć udawać, że robię coś pożytecznego. Enjoy!
I ain't no fuckin' heroI'm just tryin' to survive myselfthe offspring - no hero