sobota, 20 listopada 2010

just looking for (...) someone to cover, save from the rain...




Lubię to zdjęcie. Zdaje mi się, że będę musiała zadowolić się tą gitarą jeszcze przez dłuuuugi czas, bo o Les Paulu nadal mogę sobie jedynie pomarzyć.

Coś jest nie tak. A właściwiej, nic chyba nie układa się tak jak powinno.
Nie mam nic do powiedzenia, nie potrafię nawet opisać tego, co się ze mną przez ostatnie kilka dni dzieje. Muszę coś ze sobą zrobić, w końcu. Problemem jest, że okazuje się iż w ostateczności, nie mam nikogo kto powie głupie wszystko będzie dobrze czy chociaż postara się mnie zrozumieć. Przykre. 

here's to you
here's to me
on to us
nobody knows
nobody sees
nobody but me
kings of leon - cold desert

piątek, 12 listopada 2010

special unspoken without sound



Chwilowo mam dostęp jedynie do zdjęć z Hiszpanii, które już dawno temu mi się przejadły. Jednak moje lenistwo nie pozwala mi na zgranie najnowszych z aparatu czy też zabranie się za te, które zapisane są na drugim komputerze. Przykre.
Stęskniłam się już za uczuciem, kiedy rano wstaję, nie wtedy kiedy słyszę budzik przypominający mi o tym, że muszę się spieszyć, a wtedy kiedy rzeczywiście się wyspałam i zwleczenie się z łóżka nie sprawia mi większego problemu. Za to problemem obecnie jest drut na zębach, który od przedwczoraj nie pozwala na normalne funkcjonowanie. ;<
Po raz kolejny okazało się, że nie potrafię zabrać się za to, co wiem, że muszę zrobić, nawet jeśli cały czas sobie to powtarzam. Stanowczo łatwiej jest mówić niż robić, całkowita racja. Czas skończyć z moimi małymi tragediami, bo ostatnimi czasy znów marudzę, więcej niż powinnam. Biorę się do roboty! Trzeba pozmieniać to i owo, zrobić w końcu krok do przodu, bo ostatnio stoję cały czas w jednym miejscu. 
Życzę sobie powodzenia. 

Blinded by a bright beam
Shattered by the windscreen
Stunned by the whiplash
I'm a victim of a bad crash
AC/DC - spellbound
Moi mistrzowie. A zwłaszcza gitarowy. *__*
Angus, oczywiście.

niedziela, 7 listopada 2010

together we could be good at stoping time...




Po raz kolejny przewróciłam oczami na wspomnienie o sobie na kilka lat wstecz, kiedy to dzisiaj znalazłam pamiętnik z, hm, chyba szóstej klasy, z czasów, w których uważałam się za nieszczęśliwie zakochane dziecko i wyznawałam zasadę, że życie jest beznadziejne. Niesamowicie wiele rzeczy zmieniło się przez te parę lat. Nawet nie, przez ostatnie pół roku wszystko zwróciło się w innym kierunku. No dobra, prawie wszystko. Nadal nie potrafię ogarnąć samej siebie, wszystkiego, co dzieje się wokół mnie, ani tego, czego chcę. 
Mój zeszyt od literatury znów przepadł bez śladu. Dokładnie tak jak książka od wosu, ale to nawet mi nie przeszkadza, bo tak naprawdę to nie korzystałam z niej od początku roku. Moje szanse na skończenie semestru z pozytywną oceną z chemii są coraz mniejsze, przy czym Majewska ciągle chce wysłać mnie na konkurs. o.O
Nie cierpię tego, że na godzinę przed otwarciem edytora miałam w myślach niemal przygotowane to, co napiszę, a teraz tkwię w jednym punkcie, z pustką w głowie. Tymczasem, w głośnikach Pearl Jam, jutro poniedziałek, a ja muszę w końcu przestać gapić się w swoje notatki zacząć je czytać, o! 

did i say that i need you?
did i say that i want you?
oh, if i didn't i'm a fool you see
no one knows this more than me
pearl jam - just breathe ;3

czwartek, 4 listopada 2010

don't wanna happy endings, i just want a start...



Założenie blogspota to kolejny wynik mojego problemu polegającego na tym, że nie wiem, co ze sobą zrobić, czyli, najnormalniej się nudzę. Choć gdybym rzeczywiście robiła to, co powinnam, nie nudziłabym się, a siedziałabym własnie z nosem w zeszycie od fizyki, której i tak w żadnym stopniu nie pojmuję. Być może to po prostu chęć zrobienia czegoś nowego. Photoblogowanie stało się mało oryginalne, gdy wszyscy to robią, choć i tak nigdy nie miałam tam za wiele do powiedzenia, czy ukazania, bo nie obdarzona zostałam wielkim talentem fotograficznym. A co mi tak właściwie z twittera?
A co z tego wyniknie? Zobaczymy. Wątpię jednak, że w jakikolwiek sposób przekaże Wam coś przydatnego, czy chociażby ciekawego, ale dajcie mi się chociaż pobawić w dodawanie postów. Póki co, zrezygnować muszę ze słuchania po raz setny bodajże, tej samej piosenki i przynajmniej zacząć udawać, że robię coś pożytecznego. Enjoy!

I ain't no fuckin' hero
I'm just tryin' to survive myself
the offspring - no hero