Lubię święta, mimo wszystko. Wigilię, która zaczyna się normalnie, a kończy za to rwaniem strun i demonstrowaniem braku talentu do śpiewania, wraz z ojcem, kiedy zamiast kolęd wolimy śpiewać Doors'ów, tudzież Aerosmith. Moją młodą, którą kilka razy w roku da się lubić, kiedy to na przykład niby przez przypadek urywa aniołkom główki. Nie, nie czuję tej atmosfery, zupełnie. Czuję się jakby był to po prostu weekend, tyle, że z wielką kolacją i masą paczek pod choinką.Święta są przereklamowane, co racja to racja. Tu nie chodzi przecież o to ile pieniędzy wydano na prezenty, nie sądzę, że kto dostał więcej, wszystkim wkoło o tym powiedział, jest lepszy. To wręcz przykre, jak wszyscy sprowadzają grudzień do wydatków i demonstrowania tego na jak duże mogą sobie pozwolić. Jednak, jest pozytywnie, nawet bardzo. Coś sprawia, że nie potrafię przestać szczerzyć się do laptopa. W dni takie jak te, dochodzę do wniosku, że moja rodzina wcale nie jest tak nawiedzona jak mi się wydaje na co dzień. Nie oszukujmy się, lubię takie dni. A tymczasem, mam dvd z koncertów do oglądania na cały dzień, a Angus kusi, kusi, bardziej niż pisanie ambitnego posta na bloga.
always in troubleforever detainedac/dc - good luck & good riddance to bad luck
sTo raczej nie tak, że nie potrafię. To bardziej to, że boję się, iż na końcu okaże się, że nie umiem.Odliczam dni do świąt. Chociaż z drugiej strony, każdy dzień bliżej końca gimnazjum to dzień bliżej tego, czego boję się najbardziej, od paru lat. I nie chodzi tu o wybór liceum, czy nową szkołę. Chodzi o znacznie więcej.
we're just two lost souls swimmin'in the fishbowl, year after yearrunnin' over the same old groundwhat have we found? same old fearspink floyd - wish you were hereklasyk!