sobota, 25 grudnia 2010

whatever words i say... i will always love you.

Lubię święta, mimo wszystko. Wigilię, która zaczyna się normalnie, a kończy za to rwaniem strun i demonstrowaniem braku talentu do śpiewania, wraz z ojcem, kiedy zamiast kolęd wolimy śpiewać Doors'ów, tudzież Aerosmith. Moją młodą, którą kilka razy w roku da się lubić, kiedy to na przykład niby przez przypadek urywa aniołkom główki. Nie, nie czuję tej atmosfery, zupełnie. Czuję się jakby był to po prostu weekend, tyle, że z wielką kolacją i masą paczek pod choinką.Święta są przereklamowane, co racja to racja. Tu nie chodzi przecież o to ile pieniędzy wydano na prezenty, nie sądzę, że kto dostał więcej, wszystkim wkoło o tym powiedział, jest lepszy. To wręcz przykre, jak wszyscy sprowadzają grudzień do wydatków i demonstrowania tego na jak duże mogą sobie pozwolić. Jednak, jest pozytywnie, nawet bardzo. Coś sprawia, że nie potrafię przestać szczerzyć się do laptopa. W dni takie jak te, dochodzę do wniosku, że moja rodzina wcale nie jest tak nawiedzona jak mi się wydaje na co dzień. Nie oszukujmy się, lubię takie dni. 
A tymczasem, mam dvd z koncertów do oglądania na cały dzień, a Angus kusi,  kusi, bardziej niż pisanie ambitnego posta na bloga.

always in trouble
forever detained
ac/dc - good luck & good riddance to bad luck

wtorek, 14 grudnia 2010

it's not that we're scared, we're just delicate...

sTo raczej nie tak, że nie potrafię. To bardziej to, że boję się, iż na końcu okaże się, że nie umiem.
Odliczam dni do świąt. Chociaż z drugiej strony, każdy dzień bliżej końca gimnazjum to dzień bliżej tego, czego boję się najbardziej, od paru lat. I nie chodzi tu o wybór liceum, czy nową szkołę. Chodzi o znacznie więcej. 

we're just two lost souls swimmin'
in the fishbowl, year after year
runnin' over the same old ground
what have we found? 
same old fears
pink floyd - wish you were here
klasyk!